czwartek, 26 kwietnia 2012


Czas na prawdziwe Tai Chi Chuan

Autorem artykułu jest Maciej Stawicki


Już zbyt długo Tai Chi Chuan stylu Yang uważane było za medytację w ruchu, czy ćwiczenia zdrowotne. Mając solidne podstawy możemy przedstawić nowe światło dla tej sztuki.

Obecnie Tai Chi Chuan uważane jest wśród ludzi za delikatne ćwiczenia, które pomagają zdrowiu. Ćwiczenia te polegają głównie na nauce płynnych ruchów, dzięki którym ciało i umysł osiąga harmonię. Brzmi to pięknie, lecz to tylko część prawdy. Jesteśmy w momencie, gdy pierwotne pojęcie i technika stylu Yang Tai Chi Chuan zaczęło się odradzać. Należy powiedzieć głośno i wyraźnie – Tai Chi Chuan stylu Yang jest sztuką walki i jednocześnie systemem odnawiającym ciało i umysł. Nie można pomijać w poznawaniu Tai Chi ani aspektu cywilnego, ani bojowego. Ćwiczenie tylko jednego z nich nie daje nam możliwości rozwoju.  

Prawdziwy aspekt przemiany ciała wypracowywany jest poprzez wewnętrzne techniki, które dotąd były pilne strzeżone przez rodzinę Yang i spadkobierców. Sposoby te nie mają jednak nic wspólnego z technikami wizualizacyjnymi, gdzie wyobrażamy sobie ruch energii, czy nawet z technikami  oddechowymi. Praca wewnętrzna rodzimego stylu Yang - Snake Style to fizyczna praca przy doborze odpowiednich ćwiczeń wewnętrznych. Ciało przemienia się nie poprzez wizualizację, ale czynność  faktyczną części ciała.

Prawdziwy aspekt bojowy również został w naszych czasach dość mocno zniekształcony. Było to zresztą jednym z celów władz chińskich, które nie mogły dopuścić do kolejnego powstania opozycji. Tzw. miękka sztuka walki stała się na tyle miękka, że straciła swoje podstawowe właściwości. Tak naprawdę Tai Chi Chuan Snake Style to miękkość i twardość w jednym. Techniki bojowe owego stylu w niczym nie ujmują najlepszym systemom walki w obecnych czasach. Jeżeli ktoś sądzi inaczej, to albo nie doszedł zbyt daleko, albo powtarza wciąż utarte slogany. Jeżeli wrócimy się wstecz i przeanalizujemy ilość chińskich sztuk walki w XIX wieku, nie powinniśmy mieć wątpliwości co do Stylu Yang. Gdyby było inaczej sztuka ta nie przetrwałaby  pod presją innych systemów. A przecież Yang Luchan był poważanym człowiekiem w całych Chinach i słynął ze swojej siły.

Panują również poglądy, że styl Yang wywodzi się ze stylu Chen i dlatego nie może być dobry. Jest to prawda, ale tylko w sferze formy zewnętrznej. Nie zapominajmy o wizycie Yang Luchana w górach Wudang i wypracowaniu technik wewnętrznej pracy. Nie ujmując w niczym stylowi Chen należy powiedzieć, że yang Luchan wypracował własną technikę wewnętrzną i sposoby dojścia do potężnej mocy. Nie można ukrywać dłużej ani przeinaczać wielu faktów, które opowiadają się za tym twierdzeniem. Styl Yang jest równie wartościowym i perfekcyjnym stylem Tai Chi Chuan.

W moich 12 letnich poszukiwaniach głębokiego sensu Tai Chi Chuan rodziny Yang natrafiłem na Snake Style, który pozwolił mi zrozumieć nad czym pracował Yang Luchan i w którym kierunku zmierzać, by osiągnąć potężną energię Iron in Cotton. Po przestudiowaniu technik prawdziwej nauki stylu Yang, nie miałem żadnych oporów nad porzuceniem dotychczasowej praktyki. W dość krótkim czasie zauważyłem zwiększeie elstyczności i miękkości ciała. Wyrównała się również sfera energetyczna oraz jej siła. Jeżeli ktokolwiek chce poważnie zająć się tai Chi Chuan rodziny Yang, powinien rozpocząć praktykę Snake Style. 

Yang Tse Polska

www.yangtse.webpark.pl

---

YangTse - szkoła Tai Chi Chuan rodziny Yang: Snake Style

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Self Defense Kilkenny, czyli kilka słów o obronie własnej

Autorem artykułu jest Iza Salamon


Karate to taka sztuka walki, która - jak się okazuje - może przydać się w normalnym świecie. Nie chodzi tu jednak o to, by bić się na ulicy z kim popadnie, ale bronić się gdy przyjdzie taka potrzeba.

Tym właśnie jest self defense kilkenny, czyli samoobrona. Zapisując się na zajęcia karate zyskujemy więc bezpieczeństwo. Jesteśmy świadomi, że w momencie zagrożenia, zwłaszcza gdy jesteśmy zdani wyłącznie na siebie – będziemy w stanie się obronić. Trzeba jednak pamiętać, by w chwili zagrożenia nie przekroczyć pewnych granic, które już nie będą uznawane za obronę konieczną. Zajęcia karate mogą okazać się niezwykle pomocne kobietom, które bardzo często narażone są na fizyczne ataki „przeciwnika”, gdyż z reguły uznawane są jako osoby „słabe”. Dzięki karate uczymy się kilku podstawowych technik samoobrony, które w chwili zagrożenia odniosą rezultat pod warunkiem, że zachowamy zimą krew. Bowiem zdenerwowanie i stres powodują, że przestajemy racjonalnie myśleć, a więc i ciało odmawia posłuszeństwa.

Warto również dodać, że karate to nie tylko obrona własna. Zajęcia z tej sztuki walki (Martial arts Kilkenny) dodają również gibkości, sprawności oraz zwinności. Uczą ponadto odporności psychicznej. Dodają pewności siebie i uczą dowództwa. Warto więc zapisać swoje dziecko na takie zajęcia (kids karate kilkenny), bowiem czas spędzony na nauce karate nie będzie czasem straconym. Również dorośli bardzo chętnie wybierają karate, bo to dobry sposób na poprawę kondycji i zdobycia umiejętności obrony własnej w chwilach zagrożenia.

 

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Tai Chi Chuan - Historia

Autorem artykułu jest Praktyczne porady


W ostatnich latach w naszym kraju rośnie popularność bardziej egzotycznych form aktywności ruchowo-umysłowej. Kluby fitness umieszczają w swojej ofercie wiele odmian jogi, a w większych miastach otwierane są szkoły, w których ćwiczyć można azjatyckie sztuki walki, w tym właśnie Tai Chi Chuan

Ta nietypowa sztuka walki wywodzi się z Chin i opiera się na wiedzy dotyczącej starożytnej medycyny tego kraju. W dosłownym tłumaczeniu nazwa Tai Chi Chuan oznacza najwyższą i ostateczną sztukę walki. Od innych odróżnia ją fakt, że w gruncie rzeczy nie jest nastawiona na wysiłek siłowy, ani zdobycie umiejętności pomagających pokonać każdego przeciwnika swoją siłą. W czasach starożytnych Tai Chi Chuan stosowane było jako technika pokonywania wrogów na polu bitwy, jednak zamiast agresji czy twardych pięści, atutem wojowników była tu koncentracja i gracja ściśle określonych ruchów.

Pierwotnie sekwencje ruchów typowych dla Tai Chi Chuan stosowano podczas bitew ibyły one wyjątkowo skuteczną formą radzenia sobie z wrogiem. Współcześnie tę sztukę walki ćwiczy się przede wszystkim ze względu na jej zbawienne właściwości. Praktykowanie sztuki Tai Chi Chuan pomaga walczyć ze stresem, utrzymywać harmonię i równowagę wewnętrzną, poprawia koordynację ruchową i zwiększa koncentrację.

Choć teorii na temat powstania tej chińskiej sztuki walki jest wiele, wśród teoretyków najczęściej przewijają się dwie. Według pierwszej z nich wszystko rozpoczęło się w wiosce Chen-Chenjiagou, drugiej zaś w Zhaobao. W tej drugiej miejscowości podobno już w XVII wieku uprawiano ściśle związaną z filozofią taoistyczną dyscyplinę opartą na sekwencji płynnych, powolnych ruchów, przeplatanych jednak także dynamicznymi sekwencjami. O wiele częściej jednak, kiedy mowa jest o historii Tai Chi Chuan przywołuje się mieszkańca wioski Chenjiagou, Chang San Fenga. Młodzieniec ten wywodził się z jednej z najbogatszych rodzin w miejscowości, Yangów. Według legend to właśnie jemu przypisywane jest wynalezienie Tai Chi Chuan, choć nie istnieją niezbite dowody potwierdzające tę tezę. Nie wiadomo nawet, w jakich latach żył Chang San Feng; przyjmuje się jedynie, że było to pomiędzy XIII a XVII wiekiem.

W późniejszych latach, w miarę jak twórca Tai Chi Chuan rozwijał swoje umiejętności w nowej dyscyplinie, zaczął przekazywać swoją wiedzę członkom rodziny. Przez wiele pokoleń wiedza ta utrzymywana była w sekrecie przed osobami z zewnątrz. Wszystko zmieniło się jednak pod koniec osiemnastego wieku, kiedy to sługa rodziny Cheng tak bardzo pragnął nauczyć się tej sztuki, że podglądał ćwiczących z ukrycia, a nocami próbował sam je odtwarzać. Pewnego razu został na tym nakryty, a mistrz z rodziny Cheng, zaskoczony entuzjazmem i umiejętnościami sługi postanowił przekazać mu swoją wiedzę. W ten sposób tajemna wiedza o sztuce walki stworzonej przez Chang San Fenga ujrzała w końcu światło dzienne.

---

Zapraszamy do serwisu z informacjami na temat TAI CHI CHUAN - http://tai-chi-chuan.infoabc.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak wyglada trening Aikido

Autorem artykułu jest Krzysztof Ponikowski


Trening Aikido można przeprowadzić w różny sposób. Zależy to od osoby prowadzącej zajęcia. Jednak zaleca się trzymać w miarę ogólnego schematu, dodając różne kombinacje w zależności od poziomu zaawansowania danej grupy.

Zajęcia Aikido powinny być przeprowadzone według typowego schematu, czyli rozgrzewka, nauka technik oraz ćwiczenia rozluźniające pod koniec zajęć. Osobiście uważam, że rozgrzewka stanowi najważniejszą cześć całego treningu. Ma ona na celu przygotowanie adepta do tego, aby mógł poznawać techniki narażające niektóre stawy. Dlatego należy dokładnie rozgrzać te partie ciała, które będą wykorzystywane do licznych rzutów lub dźwigni na stawy. Przykładem rozgrzewki może być zwykły bieg truchtem, po czym należy wykonać kilkanaście przewrotów i padów. Po tym elemencie trzeba rozgrzać stawy kolanowe i nadgarstkowe, a także ważne mięśnie, których przeciążenie może spowodawać poważne kontuzje.

Po rozgrzaniu niezbędnych części ciała, następuje główna część zajęć. Instruktor przedstawia techniki aikido. Najczęściej są to dźwignie oraz przewroty przeciwnika. Czasami są to układy z bronią, najczęściej kata z jo, albo bokkenem. Na ten element treningu powinno się przeznaczyć około 30 minut. Technik w Aikido jest naprawdę dużo. W dodatku jedną technikę powinno przerobić się kilkanaście razy. Zazwyczaj instruktor może pokazać 3-4 techniki na jednym treningu, ze względu na ograniczenie czasu.

Po zakończeniu części głównej treningu Aikido, powinno się jeszcze zadbać o rozluźnienie organizmu. Tutaj należy oddać inicjatywę prowadzącemu, bowiem w jednej sekcji może to być tradycyjny streching, natomiast inny instruktor wprowadza elementy wdechów i wydechów znane z Tai-chi.

---

Zapraszam na http://teksty-seo.blogspot.com/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dream makers cz. 3 - ANNA CICHOWSKA

Autorem artykułu jest Agata Jeruszka


Pasja, to nie tylko i nie zawsze zawód. Co jeśli dopiero po trzydziestce odkryjemy to, co kochamy robić najbardziej? Czy jest za późno? Odpuścić? Nie. Nigdy nie jest za późno. Każdy czas jest odpowiedni, żeby zacząć zmieniać swoje życie.

Ania zaczęła trenować mając 39 lat. Od pierwszego treningu minęło zaledwie kilka miesięcy. Zaczęło się niewinnie. Zaczęło się od śląskiego magazynu, dla którego Ania pisze. Magazyn o ciekawych ludziach z pasją. Pisząc, Ania znalazła swoją. Judo.

Z Anią spotkałam się w Bytomiu na początku stycznia 2012 r. i miałam okazję uczestniczyć jako widz w jednym z treningów w klubie, w którym Ania trenuje – GKS „Czarni” Bytom.

 

Od czego zaczęła się fascynacja judo i same treningi? 

Zaczęło się banalnie. Kilka miesięcy temu rzuciłam palenie, a w związku z tym zaczęłam też przybierać na wadze. Poszłam więc na siłownię… i zupełnie nie spodobało mi się to. W tym samym czasie pisałam o judo. Pojechałam do klubu GKS „Czarni” Bytom po zdjęcia do tekstu i doznałam olśnienia. Nagle sobie pomyślałam - Właściwie dlaczego nie spróbować? Mój tekst o judo jeszcze się nawet nie ukazał, kiedy ja już zdecydowałam się na judo. To była chyba moja czwarta wizyta w klubie. Później pojechałam po pendriva ze zdjęciami i od razu dostałam też judogę. Poza tym ja chciałam się ruszać. W klubie bardzo mi się podobało i zachciałam być częścią tamtej społeczności. 

Klub, o którym pisałaś, to wyłącznie klub judo? 

Tak. Klub gigant można powiedzieć. Liczy około 750 zawodników. Generalnie w marcu pisałam o MMA (dyscyplina sportowa, inaczej Mixed Martial Arts – przyp. autora), ale potrzebowałam opinii kogoś, kto uprawia sztukę walki, która jest dyscypliną olimpijską, bo MMA to zupełna jatka. Pomyślałam, że skoro w Bytomiu, pod nosem, mam najlepszy klub judo w Polsce, to jadę tam. Nie szukałam innego. Już wtedy bardzo spodobało mi się tam: dzieci z rodzicami, pełno ludzi non stop, super atmosfera. I już wtedy jeden z zawodników – Przemek Matyjaszek, powiedział, że mam zapisać się na judo, bo judo jest piękne.
Nie ukrywam, że mnie sporty walki zawsze fascynowały, ale nigdy na żaden się nie zdecydowałam. Próbowałam z siłownią zupełnie nie potrzebnie. Pomyślałam, że spróbuję swoich sił w judo i dostałam takiego pozytywnego kopa, że po wyjściu z klubu zadzwoniłam do znajomej i nie dopuściłam jej do słowa. Powiedziałam, że wpadłam na genialny pomysł - właśnie zapisałam się na judo, to jest najlepsza rzecz na świecie i że właśnie to chcę teraz robić. 

Judo to dla ciebie styl życia? Bo w artykule, który napisałaś o judo, właśnie tak ten sport pokazałaś.  

Tak, ale bardziej w kontekście judo, jako filozofii życia. To mają do siebie chyba wszystkie sztuki walki – to nie tylko sport i nie tylko same wyniki. Każda ze sztuk walki jest powiązana z jakimś określonym sposobem życia. Czy karate, czy taekwondo, wszystko wiąże się z jakąś filozofią życia. To jest właśnie ta diametralna różnica pomiędzy sztuką walki, a siłownią i dlatego judo mnie bardziej kręci niż siłownia, na którą po prostu się idzie i ćwiczy. Nic więcej. W judo natomiast jest chociażby szacunek do trenera. Na treningach judo np. nie wolno przeklinać. Jak ktoś z hukiem upadnie na matę to nie ma że boli. Nie ma przeklinania. Po prostu nie robi się tego. 

Dlaczego? 

Bo judo w Japonii to cały system wychowania dziecka. A wychowanie to też kultura osobista. Młodzież wychodzi z sali, popychają się, podkładają sobie nogi, ale przeklinania nie ma. Jak się komuś wyrwie – 50 pompek. Tam wszyscy są grzeczni, zawsze mówi się Dzień dobry… 

I ukłon przed wejściem na maty… 

Tak! Wydawało mi się to na początku zupełnie bez sensu, ale teraz wiem, że to szacunek do dojo – czyli miejsca ćwiczeń. Poza tym sama widziałaś na treningu, jak zaczynamy walkę. Kiedy ćwiczymy to po prostu podchodzimy do siebie i ćwiczymy, ale kiedy zaczynamy walkę, kłaniamy się sobie i na koniec walki również. To ma każda sztuka walki, ale właśnie to bardzo podoba mi się w judo – że to nie tylko sport, a cała filozofia. W ogóle jest coś takiego jak filozofia judo i paradoks Kano – twórcy judo. W judo wykorzystuje się to, co robi przeciwnik. Ustępujesz, aby zwyciężyć. W judo nie ma technik uderzeniowych. Paradoks Kano polega na tym, że techniki mniej niebezpieczne dla zdrowia są bardziej skuteczne niż te agresywne np. wbijanie palców w oczy itp. Chodzi o to, że jakiś konkretny chwyt w judo możesz przetrenować nawet sto razy i nie robisz nikomu krzywdy. Wbijania palców w oczy nie możesz przećwiczyć w ogóle. I to się sprawdza. 

Poza salą wcielasz te zasady z judo w życie? 

W moim przypadku trudno o tym mówić, bo mam 39 lat i ja już jestem wychowana. To pasuje do tego jak mnie wychowali moi rodzice, ale samego wychowania już nie zmienię. Wierzę natomiast, że w przypadku dzieciaków, które trenują, to procentuje. Uczą się szacunku do trenera, a to z kolei pozytywnie odbija się na ich sposobie funkcjonowania poza klubem. Idealnym przykładem tego szacunku do trenera jest chociażby to, że gdy pisałam artykuł o judo, to robiłam wywiad z małymi dzieciakami, 7-latkami. Mają swojego trenera. Nazywa się Piotr Wicher. Podczas rozmów, pytam się nastolatków, kto jest ich autorytetem. Każdy wymienia olimpijczyków: Waldemara Legienia, który zaczynał w „Czarnych”, Roberta Krawczyka – też z „Czarnych”. Później pytam się 7-latka, kto jego zdaniem jest najlepszy w tym klubie, a on mi mówi „Pan Wicher”. Pytam się 7-letniej dziewczynki, kto jest jej autorytetem, a ona „Pan Wicher”.
Później sam Piotr Wicher mi to powiedział, że przy pierwszym kontakcie z judo, najważniejsze jest żeby pokochać swojego trenera. 

Jak nazywa się twój trener?  

Radek Gajdamakin, z tym że on mi w ogóle na początku nie odpowiadał. Przed pierwszymi zajęciami uprzedzono mnie, że skoro jestem pierwszy raz na judo i nic nie umiem, to on się mną indywidualnie zajmie, bo tak pracuje. Poszłam na trening, a on mnie po prostu olał. Na pierwszym treningu musiałam robić to, co wszyscy, a nie potrafiłam nic. Rzucali mną po matach, a ja nie wiedziałam w ogóle, o co w judo chodzi. Pomyślałam sobie wtedy, że pewnie mu się po prostu nie chce. Teraz dopiero wiem, że to nie tak. 

A jak? 

Wydaje mi się, że Gajdamakin chciał mnie po prostu sprawdzić. Czy ja zostanę. 

Zajął się tobą na drugich zajęciach? 

Na drugich jeszcze nie. Naprawdę długo się zastanawiałam czy ja tego chcę, ale ja tak mam. Ambicja. Więc poszłam. Jedna jaskółka nie czyni wiosny. Fakt, Gajdamakin nie zajął się mną od razu, ale był taki moment, że kiedy on zobaczył, że ja się nie poddaję to zaczął do mnie sam podchodzić. Teraz uwielbiam go pasjami. Jest świetnym człowiekiem i trenerem przede wszystkim. 

Od jakiego pasa zaczynacie naukę judo, bo jest ich kilka? 

Tak. Pierwszy pas jest biały. Później żółty, pomarańczowy, zielony, niebieski, brązowy i czarny, z tym że biały pas zdobywa się tak jak każdy inny. Nie dostaje się go na starcie. Na pewno trzeba znać już trochę judo. Trzeba umieć podstawowe pady, podstawowe komendy itd. Wtedy zdobywa się biały pas, natomiast zdobycie kolejnych to już kwestia umiejętności walki. 

Trzeba przejść jakiś egzamin? 

Tak. Mój trener – Radek Gajdamakin, robi egzamin w czerwcu, więc ja swój biały pas będę zdobywać w czerwcu, a dopiero za rok żółty. Trzeba jednak zaznaczyć, że ja trenuję judo amatorskie. Mając 39 lat, czy nawet dziewczyny ode mnie z grupy, które mają po 17 lat i dopiero zaczynają judo, my nigdy nie będziemy uprawiać tego sportu zawodowo. Natomiast w judo zawodowym jest tak, że o tych najwyższych stopniach decydować może już tylko Międzynarodowa Konfederacja Judo. 

Będąc na waszym treningu widziałam, że np. ty bez żadnego pasa, trenujesz z ludźmi, którzy mają już zielony bądź niebieski pas. Dlaczego tak się dzieje? Nie jesteście dobierani na podstawie umiejętności? 

Nie. To wynika ze sposobu prowadzenia tego klubu – słabsi mają widzieć pracę tych lepszych i to, jaki wysiłek muszą włożyć w trening, mimo że są mistrzami. To motywuje. Ja chciałam na początku trenować ćwicząc raz coś lżejszego i raz coś trudniejszego. Trener natomiast powiedział, żebym sobie odpuściła, żebym robiła te lżejsze ćwiczenia. Tak naprawdę trzeba dane ćwiczenie powtórzy mnóstwo razy, żeby wyłączyła się głowa. Dopiero wtedy ciało samo zareaguje i dopiero wtedy można przechodzić na kolejne etapy. Ja na razie ogarniam wszystko głową. Co do samych treningów to po każdym z nich, w szatni, dziewczyny krzyczą „Kocham judo!!!”. One mają po 17 lat. Żałują, że w tym wieku mogą trenować judo wyłącznie amatorsko. Im jest ciągle mało treningów.
I ja też tak mam. Coraz bardziej.

 

---

Agata Jeruszka

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 20 kwietnia 2012

20 mitów na temat biegania

Autorem artykułu jest dywyn


Najnowsze badania TNS OBOB wskazują na to, że już 85% Polaków doświadcza stresu i napięcia – każdego dnia! 15% Polaków, którzy się nie stresują, nie odczuwają napięcia – to osoby nieaktywne zawodowo, przebywające na rencie bądź emeryturze.

W jaki sposób Polacy aktywni zawodowo (w tym aktywnie poszukujący pracy) próbują rozładować stresy i napięcia dnia codziennego? Na to pytanie odpowiada sondaż zatytułowany „Jak Polacy dbają o serce?” (został on przeprowadzony na grupie 1000 osób, ankietowani mieli przynajmniej 18 lat, firma zlecająca badanie to firma Bayer). Polacy starają się rozładować stres przede wszystkim poprzez rozmowę z bliską osobą – 25% ankietowanych. Na drugim miejscu jest słuchanie muzyki – 21 procent badanych. Dopiero na trzeciej pozycji znalazł się sport – w ten sposób próbuje rozładować stres 17% ankietowanych (warto wspomnieć o tym, że najczęściej wymieniane sporty przez badanych to: pływanie, ćwiczenia i nasze bieganie!). Co ciekawe, także 17% próbuje „pozbyć się” stresu i napięcia – czytając. 7 procent badanych – wybiera się na zakupy. To bardzo niepokojące, gdyż negatywne emocje towarzyszące nam w czasie robienia zakupów mogą stać się „przyczynkiem” do powstania coraz bardziej powszechnego zakupoholizmu – uzależnienia od robienia zakupów. Zestresowanym towarzyszyć mogą także inne „uzależniacze”. 10% - pali papierosy, 7% - pije alkohol, 14% - objada się, 17% - ogląda TV. W jaki sposób zacząć korzystnie radzić sobie z nagromadzonym stresem i napięciem? Uzależnić się od biegania! Poniżej prezentujemy 20 mitów ta temat biegania, następnie je obalamy i GORĄCO zachęcamy do codziennego joggingu!

1: Biegać można tylko wiosną, latem ewentualnie wczesną jesienią...gdy temperatura sprzyja biegaczowi! - Bieganie to nie sport sezonowy, biegać możemy zawsze niezależnie od warunków atmosferycznych!

2: Bieganie jest dla uzdolnionych sportowo - Tak jak śpiewać, tak i biegać może każdy!

3: Tylko naprawdę szybki bieg pozwala spalić tkankę tłuszczową - Spalanie tkanki tłuszczowej rozpoczyna się dopiero po 30 minutach ciągłego biegu! Naukowcy dowiedli, że „tłuszczyk” najlepiej (najszybciej, najbardziej efektownie!) spala się, gdy Twoje tętno wynosi 65-70% Twojego maksymalnego tętna – aby móc to określić udajmy się na wizytę do lekarza pierwszego kontaktu, poinformujmy go o chęci systematycznych treningów biegowych, i na każdy bieg zabierajmy ze sobą pulsometr. Nauka potwierdza także fakt, że poranny jogging znacznie przyśpiesza przemianę materii. Gotowa jutro wcześniej rano wstać?

4: Jeśli już mówimy o odchudzamy to...gubimy zbędne kilogramy znacznie szybciej, gdy biegamy z pustym żołądkiem - Przypominamy, tkanka tłuszczowa „ulega redukcji” dopiero po 30 minutach od rozpoczęcia treningu (pod warunkiem, że nie korzystaliśmy z żadnych przerw!). Najpierw zużywamy energię z glikogenu w mięśniach. Twój organizm spala „nagromadzony tłuszcz” dopiero po dwóch kwadransach biegu. Pod warunkiem, że posiadasz odpowiednią ilość węglowodanów. Wychodząc na trening z pustym żołądkiem pozwalamy na to, aby „bieg niszczył nasz organizm”. Idealne śniadanie dla biegacza to musli z badanem i jogurtem oraz świeżo wyciśnięty sok z owoców.

5: Bieganie wcale nie likwiduje „skórki pomarańczowej” - Wszystkie sporty aerobowe w tym także bieganie korzystnie wpływają na walkę z cellulitem!

6: Biegające kobiety częściej narażają się na kontuzje niż biegający mężczyźni – Przeciwnie kobiety biegają bezpieczniej, bo biegają „dla siebie, dla zdrowia...nie dla wygranej”!

7: Bieganie nasila krwawienie miesiączkowe – Nieprawda, żaden sport aerobowy nie zwiększa krwawienia w czasie miesiączki!

8: Biegaczki bardziej cierpią z powodu PMS – Kobiety, które regularnie biegają całkowicie zapominają o zespole napięcia przedmiesiączkowego!

9: Biegać mogę w każdym staniku – Czy wiesz, że kobiece piersi w czasie biegu unoszą się nawet o 9 cm? Załóż sportowy stanik, i zapomnij o wszystkich niedogodnościach.

10: Nie można biegać w ciąży – Obawiasz się żylaków, hemoroidów, cukrzycy ciążowej, nadciśnienia i bólów kręgosłupa? Biegaj w ciąży, jeśli ciąża nie jest zagrożona (lekarz nie zalecił leżenia 24 godziny na dobę), nic nie stoi na przeszkodzie!

11: Kobiety mogą biegać tak samo jak mężczyźni – Naukowcy nie mają wątpliwości, jesteśmy mniej wytrzymałe, dorównanie mężczyznom jest niemożliwe!

12: Bieganie nie pozwoli mi schudnąć – Bieganie to najintensywniejszy sport odchudzający!

13: Bieganie jest drogie – Wystarczy kupić buty!

14: Biegać powinniśmy tylko rano – Wieczorne biegania „usuwa trudy dnia codziennego”!

15: Po bieganiu będę mieć żylaki! - Bieganie to skuteczna profilaktyka przeciw żylakowa!

16: Bieganie jest niebezpiecznie – Bieganie jest jednym z najmniej urazowych sportów!

17: Bieganie jest tylko dla Panów – Panie, które biegają pokazują swoją niezależność!

18: Mężczyźni częściej ulegają kontuzjom w czasie biegu – bo się nie rozciągają!

19: Bieganie jest tylko dla młodych – Biegać możemy w każdym wieku!

20: Bieganie nie jest trendy – Trendy nie jest siedzenie...

---

Autor poleca: plan treningowy początkującego biegacza

 

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wady i zalety rowerów górskich

Autorem artykułu jest Jaspis


Rowery górskie to obecnie jeden z najbardziej popularnych typów rowerów. Warto zatem bliżej przyjrzeć się jego wadom jak i zaletom. W poniższym artykule omówimy niektóre wady i zalety tych rowerów.

   Zacznijmy od wad. Przede wszystkim mniej kosztowne modele cechują się niezbyt dobrym wykonaniem ramy, która jest po prostu bardzo ciężka i gruba. Kolejną kwestią jest pozycja ciała, której wymaga od nas rower górski. O ile jest ona jak najbardziej zalecana w przypadku jazdy po trudnych terenach to już, jadąc po płaskim podłożu, dość szybko nasze ciało zbuntuje się i wszystko zacznie nas boleć. Ponadto grube opony z wyraźnym bieżnikiem przyczyniają się do spowolnienia jazdy. Nie można również pominąć faktu, iż rowery górskie w wersji podstawowej zwykle nie posiadają bagażnika, lamp czy dłuższych błotników, które są przecież absolutnie konieczne, jeśli chcemy naszym jednośladem jeździć także po mieście.
Rowery górskie mają jednak także pewne zalety.
    Rowery górskie cechują się mocną, wytrzymałą konstrukcją. Dzięki grubym oponom sprawdzają się doskonale zarówno w mieście jak i w terenie górzystym. Ze względu na dużą ilość biegów rower górski może osiągać naprawdę znaczne szybkości. Jest to znakomity sprzęt dla dorosłych i dzieci. Warto dodać, że rowery górskie mają jedną zasadniczą przewagę nad rowerami miejskimi – można je wykorzystywać na każdym praktycznie terenie, podczas gdy rower miejski nadaje się tylko do jeżdżenia po równej powierzchni. Rower górski można wykorzystać nie tylko jako środek lokomocji, ale także w celach turystycznych – nie da się zaprzeczyć, że w niektóre zakątki na pewno znacznie łatwiej będzie nam dojechać stosunkowo niewielkim rowerem niż samochodem.

---

Redjasper

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rower downhillowy - krótka charakterystyka

Autorem artykułu jest Jaspis


Do jednych z bardziej charakterystycznych rowerów można zaliczyć rowery zjazdowe, określane również jako downhillowe (DH). Są to rowery górskie skonstruowane w taki sposób, by można było na nich osiągać duże prędkości podczas zjazdów ze wzniesień. 

Ta sama budowa przyczynia się także i do tego, iż jazda pod górę jest w tym przypadku praktycznie niemożliwa; nawet jazda po płaskiej nawierzchni nie jest łatwa. Rowery downhillowe są najczęściej wyposażone w dwupółkowe amortyzatory. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że rowery te mają szerszą kierownicę niż zwykle to bywa w przypadku rowerów MTB. Ponadto cechują się także większą masą (zdarzają się nawet modele o wadze przekraczającej dwadzieścia kilogramów). Koła są mocno szprychowane, opony natomiast mają grubość przekraczającą nawet trzy i pół cala, do tego standardowo stosuje się wysokiej jakości hydrauliczne hamulce tarczowe - niezawodne i niezbędne przy ekstremalnych zjazdach.

rower downhillowy

Z racji swoich parametrów rowery górskie typu DH użytkowane są podczas szybkich zjazdów ze stoków górskich, dobrze sprawdzą się oczywiście na trasie zjazdowej ze znaczną ilością przeszkód. Ich budowa umożliwia tak przydatne podczas zjazdów skoki. Warto nadmienić, że jadąc rowerem zjazdowym, możemy rozwinąć prędkości dochodzące nawet do dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę.

Pamiętajcie, że kolarstwo zjazdowe to sport ekstremalny. Dlatego też powinniśmy odpowiednio wcześnie zaopatrzyć się nie tylko w rower, ale także w odpowiedni osprzęt – przede wszystkim dobry kask i ochraniacze na korpus, kolana, łokcie i tym podobne. Taki sprzęt pozwoli wam w pełni korzystać z zalet rowerów downhillowych i zapobiegnie kontuzjom, które w tym sporcie są na porządku dziennym. Osobiście polecamy ten sport. Podnośi on adrenalinę, która niektórym z nas potrzebna jest jak powietrze.

---

Rowery Górskie Limber

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rowerem do pracy

Autorem artykułu jest Baltazar


Już wiosna, zatem można przygotować nasze rowery do jazdy. Ja zamierzam jeździć rowerem także do pracy. Problem polega na tym, że mam ze sobą laptopa, różne dokumenty no i rzecz najważniejsza kanapki, a pogoda bywa zmienna. W co zatem wygodnie to wszystko spakować by wygodnie jechać nawet w deszczu, a w pracy wyglądać elegancko?

 

w drodze do pracy?

Z punktu widzenia rowerzysty bardzo dobrym pomysłem są z pewnością rożnego typu sakwy rowerowe. Zapewniają wygodę w jeździe i odpowiednią pojemność wewnątrz. Jeśli mówimy o wycieczkach i wyjazdach plenerowych lub piknikowych jest to chyba najlepsza propozycja. Cóż jednak począć, gdy chcemy pojechać rowerem do pracy. Idealnym rozwiązaniem byłaby wtedy torba, która jest wygodna w czasie jazdy oraz dobrze się prezentuje w miejscu pracy czy na oficjalnym spotkaniu. Na pewno musi być też nieprzemakalna, by chronić przewożone w niej rzeczy. Takie torby  muszą mieć jedną dodatkową ważną cechę - wszelkie zabrudzenia powstałe podczas jazdy, pozostawione przez deszcz, błoto, śnieg, czy kurz a nawet smar rowerowy muszą być łatwo zmywalne. Torba musiałaby być  także odporna na zniszczenie po upadku na twardą nawierzchnię. Ważną rzeczą jest też kolor – dopasowany do wymogów instytucjonalnych naszego pracodawcy. Są to przeważnie stonowane barwy lub szarość czy czerń. Wolne zawody czy np. studenci  mają zdecydowanie większą swobodę w doborze ich kolorystyki.

Idealnym rozwiązaniem są chyba jednak torby łączące cechy obu wyżej wymienionych kategorii. Tego typu rozwiązania posiadają tzw. office bagi będące w zasadzie torbami biurowymi, które opisałem jako wariant drugi ale wyposażone w dodatkowy pas zapinany na czas jazdy na rowerze. W ten sposób, oprócz wygodnej, ciekawej torby biurowej, zyskujemy także komfort jazdy na rowerze. Za jakiś czas postaram się opisać moje wrażenia szosowe. Wszystkim cyklistom życzę równej drogi bez dziur i kałuż, ładnej pogody i kulturalnych kierowców podczas jazdy.

---

Office bagi

Torby nieprzemakalne

cyklista z Otwocka

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Na styku trzech granic

Autorem artykułu jest Marcus


Artykuł przedstawia opis trasy rowerowej biegnącej wzdłuż trzech granic: Polski, Czech i Niemiec. Teren jest bardzo malowniczy a trasa bardzo techniczna. Zapraszam

     W północno – zachodniej części Czech na styku trzech granic znajduje się niewielkie pasmo górskie bardzo urozmaicone ze względu na krajobraz oraz liczne szlaki do uprawiania kolarstwa górskiego. Granitowe grzbiety gór, wulkaniczne kopy, charakterystyczne góry piaskowcowe i malownicze doliny sprawiają, że krajobraz ten daje się zapamiętać i wyzwala ogromne emocje. Jest to niewielki obszar i najmniejsze pasmo górskie znajdujące się w Czechach i Niemczech. To wręcz idealne miejsce aby odpocząć od zgiełku miasta, pracy i oddać się tylko i wyłącznie czystej przyjemności z jazdy. Wszystko jest tu jakby w pigułce i w mniejszej skali, serwując maksimum frajdy przy minimalnym wysiłku. Trasa prowadząca przez trzy państwa: Polskę, Czechy i Niemcy jest długa i wymagająca. Spotkać możemy niemal wszystko: od trudnych podjazdów po wspinaczkę ale również dla odpoczynku proste polne ścieżki lub asfaltowe drogi. Jest to teren bardzo mieszany i urozmaicony gdzie potrzebna jest odpowiednia technika jazdy i dużo samozaparcia. Góry Łużyckie niewielkie pasmo górskie w Sudetach Zachodnich, leżące na zachód od Gór Izerskich, na pograniczu czesko-niemieckim, między Ústí nad Labem, Żytawą a Libercem. Najwyższym szczytem jest Luż (czes. Luž, niem. Lausche) 793 m n.p.m.). Inne ważne szczyty: Pěnkavčí vrch (niem. Finkenkoppe) 792 m n.p.m.; Jodłowa (czes. Jedlová, niem. Tannenberg) 774 m n.p.m.; Klicz (czes. Klíč, niem. Kleis) 760 m n.p.m.; Hwozd (czes. Hvozd, niem. Hochwald); 750 m n.p.m.) i Studenec (niem. Kaltenberg; 736 m n.p.m.). Na podłożu bazaltowym rosną bogate lasy bukowe z jodłami. Na podłożu piaskowcowym rosną ubogie buczyny. W cieplejszych miejscach zachowały się płaty dąbrów. W dolinach potoków występują lasy łęgowe jesionowo-olchowe z bogatą roślinnością zielną. Obecnie duże połacie gór porastają wtórnie wprowadzone przez człowieka bory świerkowe z sosną wejmutką i modrzewiem. To wszystko sprawia że jest to raj dla rowerzysty, który pragnie na chwilę oderwać się do rzeczywistości i poświęcić cały dzień na ostrą jazdę i maksimum aktywnego wypoczynku. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać jak bardzo jest to ważne przy tempie współczesnego życia.

     Trasa liczy około 100 km i łączy w sobie zarówno elementy typowej jazdy cross country oraz jazdę po płaskim terenie i to nie tylko po polnych drogach . Zawiera zarówno podjazdy i zjazdy w typowo leśnych warunkach gdzie na drodze można spotkać zarówno kamienie jak i wystające korzenie oraz typowe części trasy, które pozwalają odpocząć po przez jazdę po łaskim terenie i dużej ilości zjazdów. Trasa jak już wspomniałem jest bardzo wymagająca pod względem kondycji fizycznej oraz techniki jazdy. Jednak jeśli ktoś się na to zdecyduje na pewno nie pożałuje swojej decyzji. Miejscowość Ostritz jest naszym punktem startowym, tutaj aż do Zittau kierujemy się wzdłuż Nysy Łużyckiej szutrowo - asfaltową drogą rowerową, która jest bardzo malownicza. Jazdę w tym terenie można sobie urozmaicić zjeżdżając do rezerwatu przyrody, gdzie jest się zarówno gdzie wspinać jak i również zjeżdżać z zawrotną prędkością. Z Zittau do Hradka trzeba przejechać mniej wymagającą drogą asfaltową. Trzeba przejechać dookoła miasta po polnych drogach przylegających niekiedy do granicy z Polską żeby rozpocząć prawdziwą terenową jazdę. Jeśli chcemy czegoś bardziej wymagającego to w okolicy Zittau należy się kierować na Oybin, wjeżdżając w Góry Łużyckie, bardzo wymagające i malownicze jeśli chodzi o jazdę. Tutaj można spędzić niemal cały dzień delektując się prędkością i trudnym terenem. Jest to teren bogaty w trasy rowerowe o różnych poziomach trudności, pozwalający dać z siebie i ze sprzętu max możliwości. Do wyboru zatem prosta trasa z Zittau do Hradka przez Polskę lub lekkie zboczenie z trasy do Oybin. Następne w kolejności jest miasto o nazwie Hermanice, do którego można dojechać lasami od Hradka, trasa ta również wymaga od nas pewnych umiejętności i kondycji ale jest stosunkowo uboga we wzniesienia. Do samego końca czekają nas już tylko polne drogi pomieszane z asfaltem, które doprowadzą nas do Andelki skąd przejściem granicznym dojedziemy do Lutogniewic gdzie kończy się nasza trasa.

 

 

---

Marek - nigdy nie trać celu z oczu...

kolarstwomtb.blogspot.com 

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl